Wypociny w pseudo-urodziny…

Jest 1 marca 2015.      Jest tu tak gorąco, że pocę się od samego siedzenia (albo leżenia). Jak zaczynam iść to pocę się bardziej. Biegać można, owszem. Ale tak około 5-6 rano lub wieczorem. Wieczorem tutaj to 17:00, bo o 18:00 już jest ciemno. Za dnia jest za gorąco na bieganie. Takie uroki tropików. Fajnie… Także, aby pocić się więcej postanowiłem, że będę jeszcze pisał. Lubię się pocić. Chyba. Chodzę na bosaka jak Pan Cejrowski, bo inaczej nie ma sensu. Chyba, że biegasz. Wtedy można przyodziać obuwie, bo wygodniej. Muchy i inne komary spać nie dają. Na serio, nasze komary to pikuś przy tym co tutaj się dzieje. Trzeba się nauczyć z tym żyć (wkrótce opowiem jak). Bananów jadłem tyle gatunków, że sam już nie wiem, które są lepsze, a które gorsze. Ziemniaki zamieniłem na jukę,  kalarepę na kolczocha, pietruszkę na kolendrę, a zamiast izotonika po treningu piję wodę z kokosa. Jak jem ananasa, to całego na raz, a sok z niego cieknie mi do pępka – taki jest soczysty …i słodki! Mógłbym opowiadać  tak jeszcze przez godzinę, albo i dłużej, ale że nie lubię robić rzeczy po łebkach, to wprowadzę Cie w mój obecny Świat w jakiś bardziej przystępny i zabawny sposób. Odcinkowo-Serialowo. Coś w stylu „M jak na Wspólnej”, ale z większą ilością egzotyki i z przekleństwami! Zdjęcia może nawet porobię. Albo film jakiś nakręcę. Jest o czym opowiadać, bo żyje się tu zupełnie inaczej niż u nas. Wypocę się tutaj.. Bo lubię się pocić! Ty też powinieneś! Bo to zdrowe! Ale pamiętaj o uzupełnianiu płynów! Nos Vemos!

PS. O tym jak przypadkowo wpadłem na wykluwające się żółwiki też będzie…

Żółwik

Bookmark the permalink.

0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *